środa, 16 lipca 2014

Długi, długi...co zrobić, żeby były "krótkie"?

          Wracając po przerwie postanowiłam zacząć trochę pisać :) Inne blogi, które mam na swojej liście regularnie nawiedzam, ale sama jakoś nie miałam weny twórczej :) Tak jak zawsze będzie o wszystkim co sprawia, że nasze życie będzie lepsze. lżejsze itp.
 
           Zacznę od kwestii dotyczącej pewnie większości osób w naszym kraju, a która mnie też dotknęła...mówię o długach. Każdy z nas je ma, na karcie, u rodziny, u znajomych. Niektórzy być może tak jak ja nie z własnej winy, niektórzy świadomie. Mogą to być niewielkie kwoty, ale nie spłacane zaczną nas w końcu zjadać. Polecam bardzo dobry sposób, który sama zastosowałam z bloga Michała Szafrańskiego. Odsyłam do lektury:
 

http://jakoszczedzacpieniadze.pl/emocje-i-sprawdzone-strategie-wychodzenia-z-dlugow

 
Zostawiam Was z nadzieją na lepsze jutro :)

czwartek, 23 sierpnia 2012

CLA z zieloną herbatą

                  Od wieków jestem uzależniona od suplementów :) I mówię to otwarcie, kupuję, zażywam namiętnie. Jedną z takich "witminek" jest CLA z zieloną herbatą. CLA ma tyle samo zwolenników co przeciwników. Ja należę do tych pierwszych oczywiście. 
                  Zadaniem CLA czyli sprzeżonego kwasu linolowego jest najkrócej mówiąc spalać tłuszcz, bez utraty mięśni. Brzmi bosko :D Akurat CLA kupuję zawsze firmy Trec. Jakoś tak przyzwyczaiłam się do tej firmy. Nie kupuję samego CLA bo mogąc mieć dodatek zielonej herbaty, którą uważam za wynalazek na miarę Nobla to wolę zażywać taki specyfik. 
                 Moje opakowanie jest jeszcze starszą wersją, bo miałam do wyboru te po niższej cenie, albo nowe po wyższej. Wybrałam wiadomo co :)

 

                 Trec na swojej stronie www.trec.pl ma następującą informację na temat "mojego" produktu:

CLA + GREEN TEA zawiera sprzężony kwas linolowy (CLA) oraz skoncentrowany ekstrakt zielonej herbaty w postaci łatwych do połknięcia kapsułek żelowych. Płynna formuła preparatu zapewnia doskonałe wchłanianie i wysoką efektywność suplementacji. Preparat wspomaga odchudzanie oraz zwiększa odporność organizmu na zmęczenie psychiczne i fizyczne. CLA + GREEN TEA polecany jest zarówno osobom aktywnym fizyczne, jak i też prowadzącym siedzący tryb życia, jako środek ułatwiający uzyskanie i utrzymanie szczupłej sylwetki.  

                 I bez zielonej herbaty:
 
CLA SOFTGEL uzupełnia dietę w skoncentrowany sprzężony kwas linolowy, naturalnie występujący w niewielkich ilościach w pożywieniu. Jego aktywne izomery wspomagają przemianę materii i działają termogenicznie, nasilając proces produkcji energii z tłuszczu zapasowego. CLA hamuje również enzymy odpowiedzialne za magazynowanie lipidów w komórkach tłuszczowych i wykazuje silne działanie antyoksydacyjne. CLA SOFTGEL przyspiesza odchudzanie i spalanie tłuszczu, a chroniąc tkankę mięśniową pomaga zachować jędrność ciała i estetyczny wygląd skóry.

               Teraz pytanie po co to biorę? A no po to, że lubię ćwiczyć i jestem osobą aktywną fizycznie. Kiedy łykam jakieś suplementy to mam wrażenie, że intensyfikuję proces spalania, poprawiam wytrzymałość, buduję mięśnie, nabieram siły, rzeźbię sylwetkę. Nawet kiedy jest to "efekt placebo" jak to nazywam to naprawdę czuję się zdrowsza :)  Nie zażywam tego non stop, łykam pół roku i robię przerwę np.miesięczną (wtedy łykam co innego;) Oczywiście jak zapominam to nie robię problemu. A czasami łykam większą dawkę. Wyczytałam, że efekty zażywania sprzężonego kwasu linolowego są widoczne dopiero po pół roku. W ogóle nie jestem zwolenniczką kupowania jednego opakowania czegoś tam, połykania dwa tygodnie i czekania na efekty. Nie tędy droga.
               Jeżeli ktoś jest totalnym laikiem, w dziedzinie suplementów to polecam udać się do sklepów z tego typu odżywkami i popytać. Tylko nie te wychudzone panie, które czasami tam sprzedają, a nie mają pojęcia co, tylko poszukać kogoś z kompletną wiedzą na ten temat. 
              Czasami warto wspomóc swoje ciało, niech też czuje się docenione :)
            

środa, 8 sierpnia 2012

Fenomen Bell z Biedronki

                  Przeglądając blogi dziewczyn, które kupiły słynne już produkty Bell w Biedronce doczytałam w ich postach, że nie ma numerków kolorów, na błyszczykach, lakierach, różach, itp. albo są jakieś inne niż te znane z drogerii. Nie wiem czy wszyscy takie mają, czy tylko te kilka dziewczyn.
                 Doszłam do wniosku, że Bell dla Biedronki to trochę inny Bell... A dlaczego? Otóż kilka suchych faktów:

1. Nie widziałam nigdy w drogerii, żeby produkty Bell były pakowane w pojedyncze opakowania, takie jak teraz są w Biedronce.
A Wy widziałyście??? Akurat taką technologię pakowania wszystkie firmy mogłyby zastosować :) Zero macania i odkręcania.

2. Brak numerków na opakowaniach. A jeżeli już są, to nie sądzicie, że są...hmm jakieś inne niż te na Bellach drogeryjnych???

3. Dużo mniejszy wybór odcieni, kolorów. Dlaczego jest tylko kilka kolorów??? Przecież Bell ma w ofercie niesamowitą paletę odcieni.

4. No i cena :) Dlaczego jest aż taka różnica w cenach??? Czasami nawet połowę taniej taniej niż w drogeriach. To na duży plus akurat :)

                 Więcej mi do głowy nic nie przychodzi, ale te cztery rzeczy jednak o czymś świadczą. Od razu zaznaczam, że bardzo lubię zarówno Bell jak i Biedronkę. I nie o to chodzi, żeby pojechać po tych firmach czy coś w tym stylu. Tylko skoro można wyprodukować dla Biedronki dobre produkty, zapakowane pojedynczo, w bardzo dobrych cenach to czemu tylko dla Biedronki??? Czemu takie produkty nie występują w innych sklepach czy drogeriach??? Nie sądzicie, że to trochę dziwne? Może jakość tych produktów jest jednak niższa. Sama nie wiem. A może któraś z Was się w tym orientuje?
                 Wiem tylko jedno. Chciałabym, aby wszystkie firmy kosmetyczne zaczęły produkować dla "Biedronki". Mogłabym kupować znane mi marki w dobrych cenach. Nie miałabym nic przeciwko temu :)

Gazetka promocyjna Biedronka ważna od 2012-08-08 • Okazjum.pl

piątek, 3 sierpnia 2012

Walczę :)

                 Jak chyba każdy, bo nie wiem czy jest ktoś, kto się na to nie skarży, walczę z...wyglądem moich ud, pupy, bioder itp. jednym słowem: CELLULIT. 
                Pomimo tego, że dużo ćwiczę, skóra po ciąży jeszcze nie wróciła do dawnego wyglądu jak za czasów swojej świetności :) Wspomagając się od zewnątrz, zakupiłam miesiąc temu, polecane na kwc serum drenujące Ziaji- reduktor cellulitu.


 Według producenta: 
(http://www.ziaja.com/)
 
Działanie

Poprawia drenaż wody w głębszych warstwach skóry.
Wyraźnie zmniejsza retencję wody.
Przyspiesza spalanie substancji lipidowych.
Redukuje grubość tkanki tłuszczowej.
Wyraźnie zmniejsza cellulit i modeluje kształt sylwetki.
Zawiera harmonijne połączenie kwiatowo-orientalnej kompozycji kumquatu, kwiatów Davana, drzewa Massoina i cynamonu z dzikością anyżu.


                  
                       Muszę przyznać, że nie spodziewałam się takich rezultatów. Oczywiście, że nie pokażę Wam moich ud :) ale uwierzcie mi na słowo, że jest lepiej niż było. Nie oszukujmy się, cellulit nie zniknie od samego smarowania, bo nawet na to nie liczyłam. Ale przy odpowiedniej dawce ruchu, zmianie diety skóra zyskała na jędrności, jest napięta, gładka w dotyku. Serum nie chłodzi, a byłam do tego przyzwyczajona, bo jestem maniaczką całej serii antycellulitowej- chłodzącej z Eveline. Ma fajny zapach, bardzo szybko się wchłania i nie ma uczucia lepkości, no ale to serum więc tego oczekuję.


               Ogromnym minusem jest fakt, że przy stosowaniu go dwa razy dziennie, a czasem nawet trzy ;) niestety starczy na około 2 tygodnie! I nie dlatego, że mam "duże" ciało ;) tylko dlatego, że serum ma tylko 150ml.
               I przez ten właśnie minus nie kupię go więcej. Wolę w podobnej cenie wypróbować większe, a tym samym bardziej ekonomiczne pomarańczowe serum Eveline. Myślę, że systematycznie stosowane zadziała bardzo podobnie, a kto wie może nawet lepiej. Niedługo to sprawdzę :)

wtorek, 31 lipca 2012

Nieszczęsny Ados na Nail Teku i pod nim

                  Jak już kiedyś wspominałam niedawno kupiłam trzy lakiery Ados- wszystkie ze względu na kolory :) O jednym już pisałam wcześniej, a raczej o jego trwałości, a raczej o jej braku. KLIK.
                 Teraz postanowiłam nałożyć inny kolor na podkładową odżywkę Nail Tek, a na to odżywkę nawierzchniową. 

                 

            I muszę przyznać, że ten duet, a raczej trio jest dużo lepsze niż ten lakier na zwykłym podkładzie. Zawsze po lakierze Ados już następnego dnia miałam pozdzierane końcówki, a teraz jest czwarty dzień eksperymentu i dopiero na palcu wskazującym lekko starł się na końcówce. Reszta paznokci jest w nienaruszonym stanie :)  Dla mnie to wyczyn jeżeli chodzi o trwałość tego lakieru. A żal byłoby wyrzucać takie ładne kolorki :D




poniedziałek, 30 lipca 2012

A6W :)


                   Piąty raz już będę przerabiać A6W. Początki były ciężkie, ale był to czas kiedy zaczynałam moją przygodę z siłownią, fitnessem więc miałam samozaparcie żeby dać radę. I dałam! :D
                  Oj nie powiem miałam wątpliwości, bo naczytałam się na forach, że to taki kiler, że po trzech dniach człowiek wymięka. Ale ze mną było inaczej, diametralnie różnie. Z każdym dniem było coraz lepiej. Miałam takiego powera, że szok :) Od tamtego momentu minęło łoj joj joj już gdzieś z dobre 10 lat :)  Staram się raz w roku przejść całość, a elementy wplatam w codzienne ćwiczenia. Oczywiście odliczam czas ciążowy, bo to wykluczyło ćwiczenia na większą skalę, ale teraz powracam. Regularnie ćwiczę i zamierzam wrócić do ślubnej sylwetki :D
                  Dla nie wtajemniczonych rysunek do wydrukowania i powieszenia w widocznym miejscu, żeby wygodnie się ćwiczyło :)
 Powodzenia!

A6W - Aerobiczna szóstka weidera

sobota, 28 lipca 2012

Neutrogeno na pomoc!

                   W temacie kremów do rąk zawsze byłam wierna "Koziemu mleku" Ziaji. Niestety zeszłej zimy krem zupełnie sobie nie radził dosłownie z niczym. Dłonie miałam suche, szorstkie, czerwone kostki, skóra zaczęła się łuszczyć. Nie wiem, może to już starość ;) Gdzieś w okolicach marca, kiedy już nic nie pomagało poszłam do apteki i zakupiłam jedyny krem jaki był z Neutrogeny. Pomyślałam, że przecież ten krem reklamują jako taki cudowny och i ach. No to kupiłam. Nie wspomnę, że kosztował mnie aż 11 zł! za takie małe "cóś".


                   Ale do rzeczy. Cudo, cudo, cudo!!! Rewelacyjny krem. Ciężko wyciska się z tubki, ale to dobrze, bo nie wyciśnie się za dużo. Dosłownie ziarenko kawy wystarcza na rozprowadzenie na całe dłonie. 


                 Po aplikacji skóra jest miękka w dotyku, przyjemnie gładka. Nie ma uczucia lepkości, wręcz przeciwnie czuje się nawilżenie i niewiarygodną delikatność. Bardzo duży plus również za to, że jeszcze go mam :) A przypomnę, że kupiłam go w marcu. Jest meeega wydajny. Niestety pod światło widzę już, że zbliża się ku końcowi :( 
                 Na pewno kupię go ponownie, albo coś innego do rąk z tej samej firmy, żeby porównać z tym kremowym ulubieńcem :)